Samotność ... w knajpie
No i ostatniej soboty przez trzy kwadranse mialem okazje doświadczyć tego stanu.
Jak to sie stalo? Nie chcialbym wnikać w szczególy zwłaszcza, iz sprawa została polubownie załatwiona.
A więc oto me spostrzeżenia.
Barmanki ewidentnie się wtedy narzucaja przychodząc co 10min by wymienić (najcześciej) pusta popielniczke [może poprostu sprawdzają by jej "element" nie ukradł?
Czlowiek przez pierwszy kwadrans przeżywa stan kompletnego wyciszenia - nawet reką nie sięgnie po kufel z piwem
Przez nastepny kwadrans mowi po cichu (albo i nie) do siebie próbując sie przygotowac na jakies ważne wydarzenie, które nigdy nie nastąpi
Przez ostatni kwadrans już tylko mówi do siebie w myślach - choc czy to mowa jest ... raczej jedno przekleństwo powtarzające się jak echo
W tym ostatnim kwadransie schodzi całe piwo i pół paczki papierosów
A przez cały ten czas ma ochote każdemu w knajpie przywalic po zębach, gdyz gwar ich rozmów zakłuca jego "błogosławioną" ciszę
Kończy piwo i choc chętnie napił by się kolejnego wychodzi ... bo takiego stanu nie wolno ciągnąć w nieskończoność
Wychodzi z knajpy i usmiecha sie do siebie, gdyż mozliwość porozmawiania z samym sobą pozwala mu sobie wszystko wyjasnić
i to tyle opisu tego mistycznego przezycia