A tak w ogóle to opanowała mnie dziś jakaś dziwna melancholia z bliżej nieokreślonego powodu. Może to przez pogodę albo pracę. Cóż, czasem przychodzi, a potem odchodzi. Jak napisała JW w smsie wczorajszym jestesmy istotami "zmiennonastrojowymi".
Niepokoję się sytuacją w Izraelu. Zastanawia mnie jedno, że jak wcześniej terroryści arabscy wysadzali się w Izraelskich miastach i ginęli niewinni ludzie to świat jakoś nie protestował. Milczał. Może dlatego, że ginęli Żydzi.
Teraz wielkie oburzenie jak Izrael postanowił odpowidzieć. Oczywiście dla świata ataki arabskich terrorystów i odpowiedź Izraela to to samo. Tylko, że jeśli wojsko izraelskie atakuje to atakowani widzą to, wiedzą, że mogą zginą mogą ucieć, a jeśli terrorysta arabski atakuje, to jego ofiary do ostatniej chwili o tym nie wiedzą, nie mogą uciec.
Od Krasnoludka słóweczko...!!!
Witaj Człowieczku Kochany! Nie poznajesz mnie pewnie, ale to
nic... to ja Krasnoludek... no ja... nieraz u Ciebie bywałam...
nawet nie wiesz ile mi zawdzięczasz. Chyba nie powiesz, że
Krasnoludki nie istnieją, prawda??? Nie żartuj - bo to kiepski
żart. Tym bardziej teraz... WIOSNĄ... - wszystko jest nie dość,
że prawdziwe to jeszcze zielone... nawet życie na tym głupim
świecie! Ach życie...(i tu Krasnoludek westchnął sobie, jak to
sie wiosną nieraz wzdycha)! Jest piękne... jak my rasnoludki...
hihi... Bo życie jest zbyt poważne żeby je brać poważnie - to
takie moje ulubione zawieszone gdzieś na niebie zdanko, które
widzę nawet nad w największym deszczu, choćby nawet tego
słonego... W końcu Krasnoludek to troszkę inne stworzonko niż
Wy - ludziska, istotki, w końcu takie często śmieszne i
różniste.
A wiesz, tak sobie dziś piszę do Ciebie... bo wiosna przyszła
(jak już chyba pisałam, ale nie szkodzi), posprzątałam więc w
chatce, pogawędziłam z innymi z tego mojego świata, no
popatrzyłam trochę w ekran TV (podobnie jak Ty często) i, nie
wiem nawet kiedy, zrobił się wieczór. To było wczoraj - usiadłam
sobie wtedy przy oknie - jeszcze pachniało drewnem (niedawno je
w końcu wymieniałam) i zobaczyłam coś, czego nigdy wcześniej nie
widziałam - kilka dróg wśród traw i krzewów, utulone do snu
przez wiatr kwiaty i niebo pełne gwiazd, od którego nie mogłam
długo jeszcze oderwać szklanego juz wzroku... - to był PIĘKNY
ŚWIAT... i wtedy popłynęła mi łezka... taka zwykła krasnoludkowa
łezka (mokra jak Wasza). Wzruszyłam się krasnoludkowym pięknym
światem... Sama w to nie bardzo jeszcze dziś wierzę, ale to
chyba prawda. Wiem, że teraz myślisz, że śmieszna jestem
(łagodnie to ujmując). To nic. Też taka byłam - do wczorajszego
wieczora. ja po prostu za długo zwlekałam z wymianą okien.
Dlatego też przybywam do Ciebie, tzn. piszę... bo Twoje okna też
już coś powoli robią się spróchniałe... i nie chce Ci się przez
nie wyglądać (tak tak - widziałam na własne krasnoludkowe oczka).
Więc proszę... zrób to dla mnie... Dla Krasnoludka takiego co to
mieszka trzy strumyki na lewo od zielonej chatki na skraju
lasu... Zerknij do ookkknnnaaa....
To niezwykłe uczucie - odkryć nowy świat! A Ty w dodatku jesteś
człowieczkiem... Ludzie są wspaniali - spotkałam takich na
swojej drodze nie raz i nie dwa... Aż chce się do nich pisać i
dzielić swymi radościami i smutkami nawet takimi beznadziejnymi
haj te z krasnoludkowego wiosennego wieczora.
Dzięki za wszystko - i uwierz w istnienie pięknego świata i...
nie zaszkodzi też... w nas... krasnoludki...