Ruszył dalej, nie zważając na ostrzeżenia - Plantami, zresztą bardzo lubił ten dotyk lasu w sercu Krakowa. Pozwał mu zapomnieć o problemach, a tych miał wiele - zresztą kiedy ich nie miał? Ech przypomniał mu się taki czas w jego życiu miał wtedy 5lat i kompletnie niczym się nie martwił. To były czasy. Wypuścił dym. Papierosowy podmuch wleciał do oczu. Zaklął cicho. Nie myślał, gdzie idzie. Nogi same prowadziły. Hmm... Dziś co..? Też knajpa..? Czemu nie..? Co miał do stracenia? Co najwyżej parę monet i farfocli pałętających się bez celu po kieszeniach. Usiadł w stoliku i spojrzał na piwo, zaczynał przeżywać codzienne misterium związane z pierwszym łykiem. Zachłysnął się - nie lubił takich momentów w swym życiu gdy cos lub ktoś przeszkadza mu w czerpaniu szczęścia z małych przyjemności. Jednakże to czego skosztował przed chwilą bynajmniej nie kojarzyło mu się z przyjemnością. Postanowił tak kolejne będzie z butelki. Przeliczył monety - tak będzie. zamyślił się. Pojawiło się pytanie w jego umyśle: po co mu w ogóle piwo? A tak - przypomniał sobie - by oddalić się od problemów. Taak to było to zupełne oddalenie, nie wiązało się to bynajmniej z upojeniem alkoholowym. Przypomniało mu się jak nauczył się pisać alkohol ... uśmiechnął się pod nosem, tak alkohol może być tylko jeden - etyl, więc pisze się przez samo h. Pociągnął łyk tego czegoś co barman podając mu kufel nazwał piwem i zabrał za to 5złotych. Potrzebował zmian i to szybko ... Po trzecim już wiedział tak pojedzie do lasu i to takiego prawdziwego i w góry tak tam pozbędzie się problemów ... na chwile, i ułoży sobie swe życie ... na dłużej.
Od kiedy tylko chodze do krakowskich barów (i nie tylko krakowskich). Choć te krakowskie jednakże najbardziej lubie - i nie jest to efekt patryjotyzmu lokalnego. Zawsze zastanawiał mnie jeden widok. Co mysli ten facet siedzący w samotności w rogu sali nad piwem, setką wódki i paczka Goldenów lightów i wzrokiem mówiącym "mam was wszystkich w dupie". No i ostatniej soboty przez trzy kwadranse mialem okazje doświadczyć tego stanu. Jak to sie stalo? Nie chcialbym wnikać w szczególy zwłaszcza, iz sprawa została polubownie załatwiona. A więc oto me spostrzeżenia. Barmanki ewidentnie się wtedy narzucaja przychodząc co 10min by wymienić (najcześciej) pusta popielniczke [może poprostu sprawdzają by jej "element" nie ukradł? Czlowiek przez pierwszy kwadrans przeżywa stan kompletnego wyciszenia - nawet reką nie sięgnie po kufel z piwem Przez nastepny kwadrans mowi po cichu (albo i nie) do siebie próbując sie przygotowac na jakies ważne wydarzenie, które nigdy nie nastąpi Przez ostatni kwadrans już tylko mówi do siebie w myślach - choc czy to mowa jest ... raczej jedno przekleństwo powtarzające się jak echo W tym ostatnim kwadransie schodzi całe piwo i pół paczki papierosów A przez cały ten czas ma ochote każdemu w knajpie przywalic po zębach, gdyz gwar ich rozmów zakłuca jego "błogosławioną" ciszę Kończy piwo i choc chętnie napił by się kolejnego wychodzi ... bo takiego stanu nie wolno ciągnąć w nieskończoność Wychodzi z knajpy i usmiecha sie do siebie, gdyż mozliwość porozmawiania z samym sobą pozwala mu sobie wszystko wyjasnić