Deszcz pada, deszcz pada, cieszcie się dzieci
Tu kropla, tam kropla, dużo ich leci
Oto jest.
Pada we własnej osobie.
Jak to mawiają...
To zbyt piekielnie inspirujące, żeby tego nie wykorzystać.
Zapach deszczu otacza mnie.
A w pokoju siedzę sam.
Do dzieła więc.
Prawdę mówiąc... marna to prawda, ale przetoczyłem przez siebie odrobinę alkoholu i czuję się nieco zdezintegrowany.
W jednej części mnie łopoczą mi sprawy iście prozaiczne (czyżby?), w innej bulgocze ból egzystencjalny, a w jeszcze innej gotuje się bezprzyczynowy, standardowy nerwico-stresik. I tak zawsze jest po alkoholu (marna to prawda) i sporadycznie na trzeźwo - wówczas raczej obstaję za nie-dręczeniem się (wybaczcie myślnik, sytuacja ekstremalna).
(Wtem, upadła wena.)
YYYHHHHH.... Rzadko stosuję takie onomatopeje, a to tylko świadectwo tego, że coś jest nie tak z moją weną. Poza tym chciałem przed chwilą napisać "Żadko"... Na serio coś jest nie tak. Czy tylko marny alkohol jest przyczyną?
Potraktujcie tą notkę jako wstęp do następnej, którą dodam na dniach, ewentualnie jako płynne przejście między górną częścią sinusoidy a dolną.
Tak, dokładnie, właśnie osiągam wartość 'zero'. A co do tego, czy pójdę teraz w górę, czy w dół, to w zasadzie nie wzgardziłbym trzecim wymiarem.
Zanim więc dodam notkę z innego wymiaru... (nie ma to jak zawiesić sobie poprzeczkę piekielnie wysoko) czas na garść prozaicznych newsów w notce jeszcze z tego wymiaru.
...
Czy to już wszystko?
Tak... Żal nie dodawać tych paru zdań, żal je tak zwyczajnie wyjebać. Będzie trzeba potraktować to jako przedbiegi przed notką poważną lub jako ponure dokończenie notki swawolnej. Potraktujcie to jakkolwiek, a ja wtenczas zacznę myśleć.
Przyszłość niesie ze sobą wiele odpowiedzi.