Wczoraj oglądaliśmy "Dzień świra" i w związku z tym od wczorajszego wieczoru ciągle klniemy niczym Adaś Miauczyński i gadamy do siebie tekstami z filmu, a ja mieszając dla Migoni kawe kręce łyżeczką w kubku siedem razy. Zacząłem...co? Zacząłem lepiej się sobie przyglądać i obserwować czy ja mam jakieś swoje głupie przyzwyczajenia. Napewno nie poprawiam sobie 120 razy spodni w kroku przy siadaniu - w ogóle sobie nie poprawiam..w szklance nie mieszam 7 razy bo nie słodze..eee..o zwyczajach łazienkowych nie będe pisał...E tam nie będe się o tym rozpisywał w ogóle i nie będe porównywał swojego życia do życia Miałczyńskiego bo to film tylko jest i nic więcej choć nie którzy kiedyś pisali i mówili, że to obraz współczesnej inteligencji, a ja siebie nie uważam za inteligencje i w przeciwieństwie do Adasia mam swoją ukchaną żonę i nie muszę tęsknić do swojej pierwszej miłości bo ją właśnie mam! A pozatym był okropnie przewrażliwiony na swoim punkcie i .. zapomniałem co dalej chciałem napisać. Wyleciało mi z głowy i spadłwszy na podłoge potłukło się nie dając nadzieji, że da się to skleić i przywrócić mej pamięci ułomnej by opisywać dalej życię moje, zycię naszę które związawszy się razem prawie rok temu troche straciło na dramatyczności i zmieniło się w prozaiczność i szarą codzienność bycia razem ale za tym właśnie tęskniliśmy zanim mieszkaliśmy osobno podzieleni kilometrami i wygląda życie na szarę ale przez to, że baaardzo się kochamy i żyć bez siebie nie możemy i nawet jeśli czasem się pokłócimy to i tak dalej się kochamy bo nasza miłość nadaje sens naszemu życiu. Tak jak ostatnio nie specjalnie mi się podobało jak przyjechał pewien kolega zostawszy u nas dwa dni i nie mogłem się doczekać kiedy wreszcie sobie pojedzie. Strasznie nudne te jego wizyty..pomińmy milczeniem inne powody mojej niechęci..
Ależ się rozpisałem...zapomniałem gdzieś tam powyżej napisać, że nasza miłość daje bardzo dużo koloru naszemu życiu.
A dziś będziemy oglądać "Ciało"!