Miał być większy wpis, ale jakoś nie mam teraz głowy. Chyba za bardzo się martwię o Księżniczkę. Dziś strasznie wiało, a nawet baardzo strasznie, a Księżniczka jest teraz w górach, a tam chyba jeszcze bardziej wiało. I rano smsuje do Niej z zapytaniem, czy wszystko okej, bo oczywiście zaraz sobie pomyślałem, że mogło się Jej coś złego stać w związku z tym strasznym wietrzyskiem. Nic na to nie poradzę. Już tak się martwie. To jest jak wada fabryczna, której się nie da naprawić i na pewno nic tu nie pomoże, jak Księżniczka pisze, że mam się nie martwić. Raz nawet powiedziała, że więcej mi nie powie o swoich problemach, jak będę tak się martwił. Niby obiecałem, że nie będę, ale tego samego dnia napisałem do Niej list, że nie potrafię się nie martwić.
Jest jeszcze coś, co mnie martwi. Ona chce zobaczyć ten blog. Kiedyś jak głupi chlapnąłem, że mam blog, no i Ona potem w liście pyta, czy może zobaczyć ten mój blog. Nic nie odpowiedziałem. Miałem nadzieję, że zapomni. Ale kiedyś była u A. i pyta A. o ten mój blog. Ale A. jakoś wybrnęła z tego.(Dzięki A!!!!) Myślałem kiedyś, że pokażę Jej ten blog, ale z odpowiednim wstępem albo, że razem go przeczytamy, ale chyba w ogóle Jej nie pokażę. Chyba wystarczy na dziś tej pisaniny. Ostatnio próbowałem pisać w zeszycie tak, jak przed założeniem bloga i jakoś mi nie szło. Ciekawe, ile taki blog może istnieć. Chyba krócej niż zapiski w zeszycie. Bo do odczytania zeszytu wystarczą oczy. Ale pisanie w blogu to już mój nałóg.