Myślę, że nie za często piszę tu rzeczy charakterystyczne dla pamiętniczka jako-takiego. Pewnie się ze mną zgodzicie, że to trochę żenujące, opisywać impressski i inne takie libacyje. Niegdyś senator, a obecnie wicemarszałek Stefan Niesiołowski powiedziałby, że relacjonowanie impresssek w pamiętniczku "jest takie małe". I... cóż, w zasadzie nie zamierzam tego robić, chciałem tylko gdzieś odnotować fakt, że było mi dane spożywać minionej nocy nektar dekadentów, a przynajmniej jego niebywałą współczesną namiastkę. Finał tego również był wysoce dekadencki - skończyłem we współczesnej namiastce miejsca zwanego kiedyś Vomitorium (plotka prawi, że w starożytnym Rzymie były właśnie takie miejsca, do których piekielni rozpustnicy przychodzili sobie po prostu rzygać). Wnioski, jakie wyciągam (lub, jak to Arbuz mawia, "jakie wymyślam"), są takie, że jak następnym razem będę partycypował w podobnym spożywaniu, muszę pamiętać, że sześć piw na rozgrzewkę przed czymś naprawdę ciężkim to kiepski pomysł.
Dobrze, bracia moi i jedyni przyjaciele. Czas na odrobinę szczerości. Czuję się wysoce podle, pisząc o libacyjach ("czuję się mały"). Absynt był tylko pretekstem do napisania notki. Główny cel jest raczej standardowy - to przechwałki. Bo, wiecie, jak to jest. Siedzę sobie w tym Danzigu i nie bardzo wiem, co robić z wolnym czasem. Tworzę więc. O ile w wakacje zostałem zniewolony przez błogość i popadłem w coś na kształt stagnacji (zwanej dalej osłupieniem katatonicznym), o tyle teraz zdarzyło mi się kilka razy zaznać prawdziwego ataku weny (zwanego dalej podnieceniem katatonicznym). Bolesna prawda jest taka, że przez ostatnie kilka miesięcy jebałem się z tworem, który okazał się praktycznie nie do przejścia, natomiast niedawno wpadłem na genialny pomysł, żeby zabrać się za coś innego. I tak oto powstał "Point of No Return". Niniejsza publikacja ma charakter jedynie przechwałkowy, nie chce mi się teraz rozpisywać o interpretacji i takich tam.
Visionoir
"Point of No Return"
When the knowledge appears in the front of your eye
It seems that your instincts will no longer lie
But cold and the billows are starting to form
Awaiting the sunlight you're trapped in a storm
And no one has said it's right to be lost
Or to last as a victim or to have your life tossed
And what you learn here cannot be unlearned
Though it's filling your mind depths with nothing but dirt
But when you leave this structure
You may not know the time has come
For that's the rule of nature
And every change has just begun
So when your surroundings stop looking so strange
The shape of what's known is starting to change
The ghosts and illusions are getting consumed
By the violent awareness and the self-mending wound
The fog and the smoke are starting to clear
All that's been so far - now it's so near
And what you learn here cannot be unlearned
As the phantoms and spectres are sure to be burned
But when you leave this structure
You may not know the time has come
For that's the rule of nature
And every change has just begun
If ignorance is bliss
Then here's the sorrow-kiss
It's near
It comes
The fear
The loss
But through the loss we get
Though people find it mad
But all
They say
Will fall
Today
But when you leave this structure
You may not know the time has come
For that's the rule of nature
And every change has just begun
And when you leave this vortex
The calm and peace are meant to stay
In living world above dregs
And all that's born won't go away
What you learn here cannot be unlearned
What you learn here cannot be unlearned
What you learn here cannot be unlearned
What you learn here cannot be unlearned
This is the point of no return
Tak to właśnie jest. Powiem wam w zaufaniu, że naprawdę czuję ostatnio nieskończone zasoby weny i jak tylko skończę pisać tę notkę, zabiorę się za pisanie czegoś innego. Tak działają na mnie tutejsze warunki, które nazwałbym diabelnie spartańskimi. Idąc tym tokiem myślenia, mógłbym dodać, że pewnie kurwa fajnie by się siedziało w więzieniu, bo tam również wielu rozrywek by nie było. Piekielny ze mnie asceta. Pijący Absynt, rzecz jasna.